czwartek, 22 marca 2012

Sezon na: "muszę schudnąć do wakacji"

Czy to również Wasz sezon (klik)? Bo ja znam to z autopsji.
Kiedy próbuję się wcisnąć w spodnie sprzed kilku sezonów najbardziej wkurza mnie fakt, że bez wysiłku wróciłam do "starej wagi", ale nie potrafię się choć trochę wysilić by do niej nie wracać.
Skąd brałam determinację by wstawać o 7:00 rano i przez półtorej godziny ćwiczyć? Jak mogłam odmawiać sobie tylu rzeczy?
Fakt, jest trudno, zwłaszcza na początku. Potem człowiek się przyzwyczaja, ale jeśli- tak jak ja- odpuści sobie totalnie na dłuższą chwilę- to powrót będzie bolesny. Bo przecież brak czasu jest tylko kiepską wymówką. Półgodziny ćwiczeń można spokojnie wykroić w napiętym grafiku (ile czasu spędzasz dziennie gapiąc się bezsensu w telewizor, nawet nie oglądając niczego tylko patrząc i podgryzając chipsy?).
Naprawdę warto poświęcić trochę czasu na gimnastykę. Nie tylko dla figury, ale przede wszystkim dla zdrowia i samopoczucia. Teraz jestem zmęczona, senna i wszystko mnie boli (zwłaszcza plecy i kolana). A kiedy się "odchudzałam" byłam pełna energii, moje ciało było bardziej elastyczne i nic mnie nie bolało.
Człowiek nie został stworzony do siedzenia. Musimy się ruszać. I odżywiać z rozsądkiem. Dla mnie to nie trudne, bo nie przepadam za tradycyjną kuchnią polską (tłustą, mało wyrazistą w smaku, pełną mięsa i zasmażek). Lubię potrawy śródziemnomorskie i eksperymenty.
Więc zamiast wydawać grube pieniądze na cudowne kapsułki z apteki, które przyspieszają spalanie tłuszczu, wzmacniają mięśnie (zastanawiam się jakim cudem?), redukują uczucie głodu i mają niewiadome skutki uboczne, kupcie sobie siatkę świeżych warzyw lub owoców, wybierzcie na spacer i - przede wszystkim- cieszcie się życiem.
No i wyrzućcie wagę przez okno- poprawa nastroju gwarantowana ;-)

wtorek, 6 marca 2012

"Dream High"- koreańska drama, która wciąga

Tak naprawdę to nie lubię dram. Zwłaszcza koreańskich. Nawet japońskie byłam w stanie przeżyć tylko ze względu na Kazukiego Kitamurę. A koreańskie zawsze wydawały mi się mocniej przerysowane od brazylijskich tasiemców i bardziej kiczowate od sagi "Zmierzch".


Przyznam jednak, że "Dream High" naprawdę mnie wciągnęło.  


Postanowiłam obejrzeć tę dramę ze względu na obsadę oraz po zobaczeniu kilku filmów zamieszczonych na YouTube, zawierających dość ciekawe występy "uczniów" Kirin Art School.


Prawda, że fabuła jest w dużym stopniu przewidywalna, ale cóż, taki format. Mimo to wciąż potrafi zaintrygować, a ja po 5 odcinkach wciąż czuję niedosyt i nie mogę doczekać się jutra by zobaczyć kolejne (postanowiłam oglądać tylko dwa epizody dziennie). Jest tu trochę małych dramatów (ale większych niż może mieć przeciętny licealista), romanse i humor. Obsada również daje radę - biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że w Azji (i nie tylko) aktorstwo telewizyjne różni się od kinowego.


Najważniejsze jednak, że drama jest inspirująca. Uczy, że jeśli czegoś się naprawdę chce, to przede wszystkim trzeba ciężko pracować i nie poddawać się nawet, kiedy wszystko sprzysięga się przeciw nam, bo tylko Ci, którzy są naprawdę zdeterminowani, którzy walczą do końca mogą zajść naprawdę wysoko.