wtorek, 31 lipca 2012

Co warto kupić... Kompleksowy krem BB efekt BABY FACE Eveline


Ostatnio często widuję w TV reklamę nowego kremu Garnier BB. Od razu pomyślałam, że to coś dla mnie (odkąd odkryłam kremy tonujące mam na ich punkcie absolutnego bzika). Ale przecież nie kupię kremu od Garniera, bo firma jest „zła”. W dodatku droga (jak dla mnie).
Na szczęście udało mi się znaleźć tani, Polski i etyczny zamiennik. Krem BB Eveline. Na razie muszę powiedzieć, że krem spełnia moje oczekiwania w 100%: rozświetla i wyrównuje koloryt, tak jak obiecują na etykiecie. Mam wiecznie zaczerwienione policzki, ale kiedy smaruję twarz tym kremem mój problem znika.
Dostępny jest w dwóch kolorach: dal cery jasnej i śniadej.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Etyczna kosmetyczka


Jakiś czas temu trafiłam w sieci na artykuł poświęcony testom na zwierzętach. Przeżyłam szok! Nie zdawałam sobie dotąd sprawy jak wiele różnych produktów testuje się na żywych istotach. Do artykułu dołączone były listy firm, które takie testy przeprowadzają oraz tych działających etycznie. Postanowiłam, że od tej pory używać będę tylko towarów tych „dobrych” marek. Cieszę się, że wśród nich znajduje się wiele polskich firm (na czarnej liście znalazły się chyba tylko SORAYA i AA). Obiecałam sobie więc, że postaram się by moje kosmetyki były nie tylko „etyczne”, ale również polskie. Wydaje mi się, że powinniśmy wspierać rodzinną gospodarkę, a nie nabijać portfele wielkim koncernom. Tym bardziej, że nasze kosmetyki są oczywiście tańsze, ale przez to wcale w niczym nie ustępują  tym markowym.
Ja na przykład już od lat używam wyłącznie farby do włosów Delia. Najpierw skłoniła mnie do tego cena (mam długie włosy, więc muszę kupować dwa opakowania), a po pierwszym użyciu również bardzo zadowalający efekt.
Uwielbiam też Dax Cosmetics. Ich peeling drobno ziarnisty Perfecta znajduje się na mojej liście rzeczy, bez których nie potrafię się obejść.
Bardzo chwalę sobie również kosmetyki kolorowe Wibo. A także ich tusze do rzęs, korektory i linie do pielęgnacji paznokci.
Teraz bardziej świadomie robię zakupy. Oczywiście niektóre przyzwyczajenia trzeba było zmienić. Najtrudniej było ze środkami czystości. Wymagało to dokładnego researchu, bo w marketach królują marki podlegające chciwym, nieetycznym koncernom. W ten oto sposób w mojej łazience Persil został zastąpiony przez proszek E, Sidolux zajął miejsce Ajaxu, Kret zmienił Domestosa, a w kuchni Fairy zastąpił Ludwik.
W ten sposób my, konsumenci możemy również wyrazić swój sprzeciw dla praktyk, takich jak testy na zwierzętach. Nie tylko marsze, pikiety, petycje i przykuwanie się łańcuchami do drzew, ale przede wszystkim świadome zakupy. To, co wkładamy do sklepowego wózka ma znaczenie nie tylko dla nas samych, ale również i dla środowiska, w którym żyjemy. Tego typu protest wymaga trochę pracy (trzeba czytać etykiety, szukać informacji w Internecie na temat danej marki), ale również w ten sposób mamy wpływ na działania koncernów. W ten sposób przekazujemy producentom komunikat. Bo przecież zgdonie z prawami rynku, nikt nie będzie produkował czegoś, co nie znika z półek.

*Na stronach PETA oraz Greenpeace opublikowane są listy firm testujących na zwierzętach oraz tych "czystych". Niestety nie ma tam Polskich firm. Jednak można łatwo znaleźć publikacje zawierające zestawienia zawierające rodzime firmy na stronie wizaz.pl oraz szukając w Google.


** Przydatny link http://www.wegetarianie.pl/htmlp-9.html

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Kiermasz "Robi się w Łodzi" Piotrkowska Off - Będę!!!

Będę miała stoisko na kiermaszu (myślę, że część łodzian zna). Tutaj strona http://robisiewlodzi.blogspot.com/ oraz facebookowy fanpage https://www.facebook.com/robisiewlodzi
Serdecznie zapraszam!!!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Tartoletki z cukinią

Dziś zapraszam do spróbowania pysznych tartoletek z cukinią. Wyśmienite na kolacje :)

Czas przygotowania: 45 min.
Przy 8 porcjach zawiera: ok. 113 kcal; 
białko: 6g; 
Tłuszcz: 5g; 
Węglowodany: 10g

Składniki:
- 50g chudego twarogu
- sól
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 100 g mąki pszennej
- 2 małe cukinie
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- pieprz czarny
- 2 ząbki czosnku
- 1 sztuka sera bałkańskiego (o oryginalnym przepisie była mozzarella, ale wypróbowałam obie wersję i wolę ser typu bałkańskiego, albo fetę)
- mąka do posypania
- pietruszka do ozdoby

Sposób przygotowania:
  1. Z twarogu, ¼ łyżki soli, oliwy z oliwek, mąki, proszku do pieczenia i około 3 łyżek wody zagnieść gładkie ciasto. Uformować kulę, owinąć folią spożywczą i odstawić na bok.
  2. Cukinie umyć, osuszyć, pokroić na cienkie plastry i blanszować 2 minuty w gotującej, słonej wodzie. Następnie odcedzić, zahartować zimną wodą, po czym dokładnie odsączyć.
  3. Czosnek obrać, wycisnąć przez praskę. Plastry cukinii przyprawić czosnkiem i pieprzem.
  4. Ser odsączyć, pokroić na plasterki.
  5. Ciasto posypać mąką i rozwałkować na grubość ok. 0,5cm. Wyciąć z niego krążki (można do tego użyć miseczki).
  6. Na środku każdego placka ułożyć ser, posypać pieprzem.
  7. Plastry cukinii ułożyć na cieście formując okrąg. Posypać przyprawami. Brzegi ciasta zawinąć do środka.
  8. Piec około 15 minut w piekarniku rozgrzanym do 200°C.
  9. Gotowe tartoletki wyjąć z piekarnika, chwilę ostudzić, udekorować pietruszką. Podawać na ciepło.
ss

czwartek, 22 marca 2012

Sezon na: "muszę schudnąć do wakacji"

Czy to również Wasz sezon (klik)? Bo ja znam to z autopsji.
Kiedy próbuję się wcisnąć w spodnie sprzed kilku sezonów najbardziej wkurza mnie fakt, że bez wysiłku wróciłam do "starej wagi", ale nie potrafię się choć trochę wysilić by do niej nie wracać.
Skąd brałam determinację by wstawać o 7:00 rano i przez półtorej godziny ćwiczyć? Jak mogłam odmawiać sobie tylu rzeczy?
Fakt, jest trudno, zwłaszcza na początku. Potem człowiek się przyzwyczaja, ale jeśli- tak jak ja- odpuści sobie totalnie na dłuższą chwilę- to powrót będzie bolesny. Bo przecież brak czasu jest tylko kiepską wymówką. Półgodziny ćwiczeń można spokojnie wykroić w napiętym grafiku (ile czasu spędzasz dziennie gapiąc się bezsensu w telewizor, nawet nie oglądając niczego tylko patrząc i podgryzając chipsy?).
Naprawdę warto poświęcić trochę czasu na gimnastykę. Nie tylko dla figury, ale przede wszystkim dla zdrowia i samopoczucia. Teraz jestem zmęczona, senna i wszystko mnie boli (zwłaszcza plecy i kolana). A kiedy się "odchudzałam" byłam pełna energii, moje ciało było bardziej elastyczne i nic mnie nie bolało.
Człowiek nie został stworzony do siedzenia. Musimy się ruszać. I odżywiać z rozsądkiem. Dla mnie to nie trudne, bo nie przepadam za tradycyjną kuchnią polską (tłustą, mało wyrazistą w smaku, pełną mięsa i zasmażek). Lubię potrawy śródziemnomorskie i eksperymenty.
Więc zamiast wydawać grube pieniądze na cudowne kapsułki z apteki, które przyspieszają spalanie tłuszczu, wzmacniają mięśnie (zastanawiam się jakim cudem?), redukują uczucie głodu i mają niewiadome skutki uboczne, kupcie sobie siatkę świeżych warzyw lub owoców, wybierzcie na spacer i - przede wszystkim- cieszcie się życiem.
No i wyrzućcie wagę przez okno- poprawa nastroju gwarantowana ;-)

wtorek, 6 marca 2012

"Dream High"- koreańska drama, która wciąga

Tak naprawdę to nie lubię dram. Zwłaszcza koreańskich. Nawet japońskie byłam w stanie przeżyć tylko ze względu na Kazukiego Kitamurę. A koreańskie zawsze wydawały mi się mocniej przerysowane od brazylijskich tasiemców i bardziej kiczowate od sagi "Zmierzch".


Przyznam jednak, że "Dream High" naprawdę mnie wciągnęło.  


Postanowiłam obejrzeć tę dramę ze względu na obsadę oraz po zobaczeniu kilku filmów zamieszczonych na YouTube, zawierających dość ciekawe występy "uczniów" Kirin Art School.


Prawda, że fabuła jest w dużym stopniu przewidywalna, ale cóż, taki format. Mimo to wciąż potrafi zaintrygować, a ja po 5 odcinkach wciąż czuję niedosyt i nie mogę doczekać się jutra by zobaczyć kolejne (postanowiłam oglądać tylko dwa epizody dziennie). Jest tu trochę małych dramatów (ale większych niż może mieć przeciętny licealista), romanse i humor. Obsada również daje radę - biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że w Azji (i nie tylko) aktorstwo telewizyjne różni się od kinowego.


Najważniejsze jednak, że drama jest inspirująca. Uczy, że jeśli czegoś się naprawdę chce, to przede wszystkim trzeba ciężko pracować i nie poddawać się nawet, kiedy wszystko sprzysięga się przeciw nam, bo tylko Ci, którzy są naprawdę zdeterminowani, którzy walczą do końca mogą zajść naprawdę wysoko.

niedziela, 29 stycznia 2012

Krem do depilacji ISANA

Muszę się Wam poskarżyć. Od dawna zaopatruję się w kosmetyki w Rossmanie. Mam swoje ulubione produkty. Niestety, ostatnio zabrakło kremu do depilacji, którego używam. Ponieważ byłam w potrzebie (nie miałam już żadnego zapasu) musiałam kupić zamiennik. Jedyny dostępny w tej chwili był krem w tubce ISANA (zawsze kupowałam w saszetce, na dwa użycia). Cena był dwukrotnie wyższa, ale i pojemność była większa, zatem z ekonomicznego punktu widzenia zakup się opłacał.
Jak się okazało pojemność tubki, a wydajność kremu to dwie zupełnie różne rzeczy. Kremu trzeba używać więcej i pozostawić go na skórze dłużej niż mówi instrukcja. Mogę go trzymać przez 10-15 minut i nie czuję żadnego pieczenia. Jak dla mnie efekty nie są zadowalające, bo depilację zbyt często trzeba wykonać dwukrotnie by uzyskać pożądany efekt.
Być może ten krem nadaje się dla osób o delikatniejszym owłosieniu lub dla blondynek, niestety ja jestem brunetką.
Nie polecam.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Coś słodkiego- czyli mój niezawodny przepis na babeczki/muffiny

Nie lubię gotować. Kiedy pomyślę, że w czasie robienia obiadu mogłabym zdziałać coś innego szlag mnie trafia. Ale czasami nawet ja mam ochotę coś schrupać. W kuchni lubię eksperymentować. Często zamiast trzymać się przepisu, improwizuję. 
Cóż, to, co lubimy jeść to też styl życia dlatego postanowiłam podzielić się jednym z moich najbardziej niezawodnych przepisów. Znalazłam go w jednym z letnich numerów magazynu Elle. Można go dowolnie zmodyfikować dodając kakao, czekoladę lub owoce.
Czas przygotowania: 15 minut
Czas pieczenia: 25-30 minut
Porcje: ok. 8 sztuk

Składniki:
-   300 g mąki (świetnie się sprawdza mąka żytnia, ale pszenna też może być)
-   1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
-   1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
-   80 g brązowego cukru (zawsze dodawałam biały cukier)
-   1 jajko
-   180 ml maślanki (raz zdarzyło mi się zastąpić jogurtem- babeczki i tak się udały)
-   125 ml oleju

1.   Do miski wbij jajko, dodaj olej, maślankę i cukier, roztrzep widelcem.
2.   Mąkę przesiej z sodą i proszkiem do pieczenia, dodaj do płynnych składników w misce. Szybko wymieszaj aż składniki się połączą.
3.   Formę do muf finów wyłóż papierowymi foremkami i napełnij ciastem.
4.   Wstaw do piekarnika rozgrzanego do temperatury 190° C i piecz 25-30 minut.
5.   Po upieczeniu przez 5 minut nie wyjmuj ciastek z formy, potem przełóż je kratkę kuchenną i odstaw do ostudzenia. 

Kiedy babeczki ostygną, można je ozdobić lukrem, kremem lub czym tylko zechcecie.
Może Wasze ciasteczka będą wyglądały jak z cukierni? 
  (Powyższe zdjęcie prezentuje babeczki wykonane i ozdobione przeze mnie)
Oczywiście można kupić gotowe babeczki, ale takie robione w domu są na pewno
zdrowsze!
Życzę smacznego :)

sobota, 21 stycznia 2012

Wyłącz światło na godzinę - oczyść sumienie

Zastanawiam się nad akcją pewnej organizacji ekologicznej. Co nam da gaszenie świateł na godzinę? Przecież za dnia, kiedy jest jasno, świateł się nie zapala, a nie powstrzymuje to zmian klimatycznych. A elektrownie i tak pracują.
Czy nie lepiej przez całą dobę działać tak, by nie marnować energii (wyłączać telewizor z czuwania- czerwone światełko; wyjmować z kontaktu wtyczki nieużywanych sprzętów, gasić światło w pustych pomieszczeniach, itp. )?
Po drugie, zamiast wciągać ludzi w bezsensowne akcje, zagłuszające tylko sumienie (każdy wtedy może powiedzieć:"No co? Przecież zaprotestowałem. Wyłączyłem światło na godzinę."- po czym może zapalić wszystkie lampy, które posiada na resztę wieczoru) trzeba kłaść nacisk na edukację! Mówić, które nawyki są złe i obalać mity (np. ten, że urządzenia elektryczne pobierają najwięcej mocy przy ich uruchamianiu- "Pogromcy mitów" uznali go za nieprawdę). Myślę, że to ważniejsze i może dawać lepsze efekty.

piątek, 20 stycznia 2012

"Blagierka" Izabeli Sowy

Moja mama regularnie korzysta z biblioteki. Zawsze przeglądam książki, które wypożycza i, jeśli coś mnie zainteresuje, podprowadzam jej to. Tym razem była to "Blagierka" Izabeli Sowy.
Chociaż nie jestem wielką fanką kobiecej literatury to mam za sobą już kilka przeczytanych książek tej autorki. Sowa pisze z humorem, bardzo trafnie opisuje otaczającą nas rzeczywistość.
Bohaterką "Blagierki" jest wkraczająca w dorosłość erosierota- jej rodzice mieszkają w Anglii i przysyłają jej pieniądze na dość dostatnie życie. Książka pokazuje jak współczesna młodzież w elitarnych szkołach jest "tresowana" by w przyszłości bezwzględnie zwalczać "konkurentów na trudnym rynku pracy". Jednocześnie nie ucząc empatii, samodzielnego myślenia ani zachowań społecznych.
Książkowa Paris jest zagubiona. Patrzy na siebie przez pryzmat innych, ale przez to sama nie wie czego chce, ani kim jest. Nie potrafi nazwać swoich emocji, co więcej unika wszelkich sytuacji, w których mogłaby coś poczuć, bojąc się że straci kontrolę i zniszczy swój image.Wszystko zaczyna się zmieniać kiedy zgłasza się do projektu ekobloga.  
Dowiadujemy się wiele o pseudo-ekologii (a niestety taka dominuje). Sowa obnaża przed czytelnikami działania korporacji, które mydlą konsumentom oczy swoimi "naturalnymi", wspierającymi naturę kampaniami PR-owskimi. Pokazuje, że Nas, konsumentów traktuje się jak idiotów, którym można sprzedać wszystko, jeśli tylko dobrze się to zareklamuje.
"(...) Firmy potrafią zachować wizerunek. Z przodu zadbany ogródek, a śmietnik za górami, za lasami. Albo za oceanem. Jakieś przykłady? Proszę bardzo. Otóż testy kosmetyków, zakazane w Europie, przeprowadza się na królikach w Stanach. Albo na kotach w Azji. Ale kiedy zadasz pytanie, czy dana firma testuje na zwierzętach, spec od PR odpowie:"Skądże! Nasz polski oddział tego nie robi". -Bo robi to fila w Ohio (...)"
"Wielkie koncerny wykupują firmy eko po to, żeby poprawić sobie wizerunek."
"Redaktorka z entuzjazmem ogłasza powrót mody na apetyczne kształty. Koniec dyktatury chudości. Koniec anorektycznych modelek. Rewolucja? No to patrzcie.
Przekartkowałam "Miastówkę" do strony trzydziestej trzeciej, na której widniały zdjęcia studniówkowych kreacji.
-Przyjrzyjcie się modelkom. Czy jest tu jakaś panna w rozmiarze czterdzieści? Albo chociaż trzydzieści osiem?(...)
-W tym samym numerze, promującym krągłości, możecie znaleźć superdietę, dzięki której - zacytowałam- "będziesz mogła pożyczać ciuchy od młodszej siostry".
-Kpiny."
"Na początku mamy zgrabny artykuł o empatii. Wiedzieliście, że jest bardzo modna tej zimy? (...) Zdaniem naczelnego empatia rządzi. W firmach, w modzie, nawet w rodzinie. Warto o niej pamiętać także podczas zakupów. Naczelny też pamięta, aż do czterdziestej strony. Bo potem proszę. (...) Hit sezonu. Włoskie kozaki za kolano. Materiał: końska skóra. Jeśli to polski koń, na pewno podróżował z klasą. Empatia do kwadratu."

Zachęcam do przeczytania całości.

wtorek, 17 stycznia 2012

Pokochajmy pasmanterie

Wpadł mi dziś w ręce katalog pewnej firmy odzieżowej. Wertowałam kartki oglądając nie tylko dostępne modele, ale przede wszystkim to, co sprawia, że wyglądają one tak doskonale. Większość pracy (poza modelkami) wykonują tutaj dodatki i stylizacje. Okazuje się, że najlepsze są te, stworzone z najprostszych elementów.
Przypomniało mi się, że w jednym z odcinków swojego programu Gok Wan wymienił całą, dość pokaźną garderobę na 24 sztuki odzieży – wszystkie do siebie pasowały więc można je było dowolnie łączyć.
Uwielbiam sposób, w jaki Gok przerabia ubrania z sieciówek tak, by wyglądały na droższe i bardzo oryginalne.
Zauważyłam ten sam trend w kreacjach gwiazd k-popu. W show biznesie trzeba się wyróżniać, być jedynym i niepowtarzalnym. Zamiast kupować drogie kreacje ze znaną metką styliści kupują zwykłe ciuchy, a potem je przerabiają.

Ostatnio obsesyjnie wypatruję takich han dworków w teledyskach i na koncertach.

My też możemy zupełnie odmienić swoje szare ciuchy. Nadać im zupełnie nowy wygląd i zamienić w oryginalne kreacje niczym z wybiegów. Wystarczy odrobina wyobraźni, szczypta inspiracji i wycieczka do pasmanterii. 

Nie bójmy się eksperymentować!


Kim Jonghyun, Shinee podczas koncertu MBC Gayo Daejun. Zbyt duży tanktop zebrano z tyłu agrafką by dobrze się układał. Pod spodem jest czarny tanktop, ale we właściwym rozmiarze.
Kurtka Nichkhuna (drugi od prawej) była robiona przez stylistkę grupy. Wszystkie ćwieki założono ręcznie.
W teledysku "A-cha" wiele jest takich patentów np. kurtka, gdzie wszystkie lampasy i zdobienia zrobiono za pomocą agrafek. A tutaj http://www.youtube.com/watch?v=3KZY8naLM30 sweter z napisem "So hot" również handwork.  

niedziela, 15 stycznia 2012

Porządki noworoczne

Kiedy umarła moja babcia zostało po niej mnóstwo bibelotów. Oprócz rzeczy całkiem przydatnych – a tych było najmniej- mnóstwo było pamiątek z wycieczek i pielgrzymek: kiczowatych świętych figurek, ciupag z Zakopanego, mew z ustki i innych. Były to rzeczy nie ładne, kiczowate i zupełnie niemodne. Wylądowały w śmieciach. Nikt z rodziny nie chciał ich u siebie.
Wtedy uświadomiłam sobie, że właśnie tyle po nas zostanie. Pokaźny karton pierdółek, „durnostojek”, nikomu niepotrzebnych.  Od tamtej pory nie kupiłam ani jednego bibelotu. Unikam ich jak ognia. Stoją tylko kocie figurki zrobione przez moją siostrę i kilka przedmiotów z „przeszłości” dla których wciąż szukam miejsca lub nowego przeznaczenia.
Nauczyłam się rozstawać z przedmiotami, które są bezużyteczne, a stoją bo się do nich przyzwyczaiłam.  Pozbywam się wszelkich popsutych sprzętów.
Wszystkie te cuda wymagają naszej uwagi, poświęcamy im swoją energię, kiedy je odkurzamy, przestawiamy, przesuwamy czy omijamy.
Japończycy wierzą, że aby mogły napływać nam do głowy nowe pomysły, potrzebujemy wolnej przestrzeni. Wystrój ich domów jest prosty, mało tam sprzętów (większość jest chowana w szafach ukrytych w ścianie). W polskich dworach też było mało mebli. Głownie skrzynie do przechowywania tego, co cenne, stoły i łoża. Szafy są wymysłem mieszczaństwa.
Poza tym sprzątanie działa terapeutycznie. Możemy wtedy zacząć od nowa, nabieramy nowej energii.
Warto przejrzeć nasze mieszkania i pozbyć się tych niepotrzebnych przedmiotów. To co dla nas bezużyteczne może przydać się innym. A może okaże się, że mamy w domu skarb, którego ktoś poszukuje? Więc jeśli szkoda Ci wyrzucić jakąś rzecz przewertuj Internet. 

Wymiana szafy w Fabryce

W tę sobotę w Muzeum Fabryki przy Łódzkiej Manufakturze odbyła się pierwsza w tym roku „wymiana szafy”. Wstęp kosztował 4 zł. Niestety dowiedziałam się o tym dopiero po fakcie (dzisiaj), ale już polubiłam ich Facebookową stronę i będę na bieżąco z kolejnymi wymianami.
Napiszę wtedy relację :)
W grudniu podczas wymiany zbierano stara odzież oraz koce dla schroniska dla zwierząt. Podczas sobotniego spotkania oprócz kontynuacji zbiórki dla zwierząt zbierano również ubranka dla dzieci i zabawki. Mam nadzieję, że następna wymiana również będzie organizowała zbiórkę, bo zaczynam przetrząsać szafy.

czwartek, 5 stycznia 2012

Nowa kolekcja w House

House dodał na stronie sklepu nowe modele. Nie ma ich wiele, ale kilka zasługuje na uwagę.

Najbardziej przypadły mi do gustu torby. 

Wyglądają jakby pochodziły od znanych projektantów, a nie ze zwykłej sieciówki. 

Również ten sweterek w kolorze łososiowym bardzo mi się spodobał http://www.sklep.house.pl/odziez-damska_776/swetry_862/sweter-damski_36609.html/s/pcreateddate.

Jednak absolutną rewelacją jest dla mnie ta śliczna sukienka http://www.sklep.house.pl/odziez-damska_776/sukienka_895/sukienka_36636.html/s/pcreateddate. Widzę ją z długimi, brązowymi kozaczkami i wełnianymi rajstopami.

Wymiana

Czy zdarzyło się Ci kiedyś dostać w prezencie gwiazdkowym ubranie, którego z różnych powodów nigdy nie założyłaś?
A może w szale świątecznych porządków przejrzałaś swoją szafę i z przerażeniem odkryłaś, że większą część jej zawartości stanowią ciuchy, których od dawna już nie nosisz lub nigdy nie miałaś na sobie? (Nie ma się co oszukiwać: jeśli masz jakiś ciuch w szafie od roku i jeszcze go nie nosiłaś, to nie założysz go już nigdy!)
Co z nimi zrobić? Są nowe, nieużywane – szkoda je wyrzucać.
Możesz spróbować sprzedać je za pośrednictwem Internetu (oprócz allegro jest masa serwisów oferujących możliwość sprzedaży i wymiany).
Możesz też zorganizować SWAP (z ang. wymiana). Zaproś przyjaciółki. Niech każda przyniesie kilka rzeczy, które chce wymienić (niech ubrania będą czyste i wyprasowane).  Zróbcie kawę (lub cokolwiek innego co lubicie najbardziej – niech panuje miła atmosfera!), niech każda z Was przyniesie coś do przekąszenia (najlepiej ustalcie wcześniej co i kto ma przynieść). Możecie również ustalić zasady: czy będziecie się wymieniać 1:1 (jeden za jeden) czy może inaczej, bardziej dowolnie? To ciekawa alternatywa na babski wieczór.
Można też zorganizować wymianę na większą skalę – wynająć stylistę, pomieszczenie, wieszaki i lustra. Zaprosić osoby związane z projektowaniem i tworzeniem biżuterii i dodatków, stylistę fryzur i wizażystę.    

niedziela, 1 stycznia 2012

Artykuł o it girls z lula.pl

Wstawiam artykuł z serwisu lula.pl dotyczący it girls.

"It Girls przejmują kontrolę w świecie mody
01.07.2009 11:36
Jeśli wciąż myślicie, że Kate Moss czy siostry Olsen to najgorętsze nazwiska trendsetterskie, nie jesteście na bieżąco z tym, co dzieje się w świecie mody! Dziś toblogowe fashionistki wyznaczają nowe trendy, oddziałując nie tylko na tysiące kobiet, ale także na topowych projektantów, którzy coraz częściej zaglądają na fashion blogi i podglądają styl tzw. It Girls.
Siła oddziaływania papierowych magazynów, z biblią mody, jaką jest amerykański miesięcznik Vogue na czele wyraźnie słabnie. Tradycyjne pisma nie nadążają za nowościami, nie wyłapują najświeższych trendów i nie zawsze są na bieżąco z tym, co dzieje się w awangardowych concept store'ach czy modnych klubach. Ilość czytelników papierowych magazynów nie może równać się z tą, jaką pochwalić mogą się blogi modowe. Początkujący projektanci szybciej zaistnieją w internecie, niż na łamach któregokolwiek z magazynów, a czytelnicy natychmiast ocenią ich pracę i złożą zamówienia. Poza tym, nie każdego stać na wynajęcie studia czy profesjonalnego fotografa, a darmowa reklama, jaką robią It Girls wielu młodym projektantom, jest bezcenna.
Z bloga do pierwszego rzędu 
Dziś jedną z najbardziej znanych osób w świecie mody, która z blogosfery trafiła do pierwszych rzędów podczas Tygodni Mody na całym świecie, jest 19-letnia Julia Frakes, autorka bloga Bunny Bisous oraz dziennikarka Paper Magazine. Jej oszałamiająca kariera, to gotowy scenariusz filmowy. Dorastając w Pensylwanii, modą interesowała się odkąd pamięta. Dziś mieszka na Manhattanie, od dwóch lat pisze dla PaperMag.com, a jej znajomymi są między innymi redaktorka modowych newsów Vouge'a Sally Singer czy najsłynniejszy fotograf street fashionowy Scott Schuman. Julia wystąpiła niedawno w kampanii reklamowej jesiennej kolekcji Rachel Antonoff. Wraz z dwiema dziewczynami, które z modelingiem nie mają nic wspólnego, Sarah Sophie Flicker oraz Alia Shawkat stworzyły It Girls team, który z powodzeniem reklamuje najnowszą linię ubrań i dodatków.
Niepowtarzalny styl Julii, dzięki któremu zdobyła popularność w internecie, to mix ubrań vintage z kolekcjami młodych, zdolnych, często zupełnie nieznanych jeszcze, projektantów. Tysiące dziewczyn na całym świecie śledziło wszystkie wpisy Julie na jej blogu, komentując jej kreacje, pytając o adresy i prosząc o rady w kwestii ubioru. Styl Julie stał się na tyle inspirujący, że młodziutka dziewczyna zaczęła być zapraszana na pokazy mody najsłynniejszych projektantów, a jej zdjęcia zaczęły pojawiać się w Elle czy japońskiej edycji magazynu Nylon. Dziś Julie zasiada w pierwszych rzędach na największych pokazach (Chanel, Margiela, McQueen, Vuitton, Galliano to tylko niektóre, na których miała okazję być w tym roku), przeprowadza wywiady z najlepszymi modelkami i projektantami (z samym Karlem Lagerfeldem na czele) a jej kariera nabiera zawrotnego tempa.
Zapraszanie znanych blogerek do realnego świata mody staje się coraz częstszą praktyką. Rumi Neely, autorka bloga fashiontoast.com, swoją przygodę z modą zaczęła w 2007 roku, by w krótkim czasie stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy. Rumi prowadziła wcześniej sklep z ubraniami vintage na stronach Ebay, ale gdy zaczęła dostawać coraz więcej maili z pytaniami od ludzi, którzy chwalili jej ubiór lub pytali o buty, które miała na sobie, postanowiła otworzyć własnego bloga. Jej odważny styl to połączenie ubrań z sieciówek typu Top Shop, H&M czy Forever 21 z projektami znanych designerów, takich jak Chloe, Aleksander Wang czy Marni.
Dziś blog Rumi dziennie odwiedza ponad 35 tysięcy czytelników, którzy na jej stronie zostawiają setki komentarzy. Popularność jej strony zaowocowała współpracą z American Appareal, zaproszeniem w 2008 roku na Nowojorski Tydzień Mody i pozowaniem oraz współpracą z firmą RVCA. Kulminacyjnym punktem w jej karierze był e-mail od samego Estebana Cortazara z Ungaro, który zachwycony jej blogiem i stylem, zaprosił ją na swój pokaz do Paryża. Rumi siedziała w pierwszym rzędzie w specjalnie dla niej dopasowanej sukni od projektanta. Dziś Rumi ma kontrakt z agencją modelingu NEXT i myśli o tym, by zostać stylistką.
Wpływy innych It Girls na świat mody staje się coraz większy. Kanadyjski dom mody Holt Renfrew poprosił swoich ulubionych blogerów o to, aby w ich oddziale w Toronto wystylizowali oni wystawy sklepowe, tak jak stylizują samych siebie i prowadza swoje blogi. Do współpracy zaproszonoTommy'ego Tona z kultowego Jack & Jill, Scotta Schumana z The Sartorialist oraz Jane Aldrige z Sea of shoes. Ta ostatnia, to 17-latka, która wraz ze swoją mamą prowadzi, bardzo znanego już bloga. Młodziutka butoholiczka już dwukrotnie gościła na łamach Teen Vogue, a niedługo zaprojektuje własną linię obuwia dla Urban Outfitters.
It Girls inspirują tysiące dziewczyn na całym świecie, a blogi wielu z nich już dawno wyszły poza zwykłe hobby. Susie Bubble, Brytyjka, która w 2006 roku zaczęła wklejać zdjęcia swoich stylizacji, jest dziś uznawana za jedną z najbardziej wpływowych blogerek na świecie. To, co pojawi się na jej stronie, na pewno zyska rozgłos, młodzi projektanci zabiegają więc o to, by Susie wystąpiła w ich kreacjach na pokazach, otwarciach butików i została uwieczniona przez fotografów. Cherry Blossom GirlKarla's ClosetMiss Pandora czy rodzimy blog Alice Point to adresy It Girls, których styl inspiruje do bawienia się modą, eksperymentowania z własnym wizerunkiem i odwagą, która często potrzebna jest po to, by iść pod prąd.
Jest chyba tylko kwestią czasu to, jak szybko pojawią się linie zaprojektowane przez Susie dla Top Shopu, czy Carli dla H&M.
Oto siła internetu!
Jak być It Girl:
1.     Odwaga to podstawa, by się wyróżniać i nie przejmować zdaniem innych.
2.     Inspiracji szukaj wszędzie - w filmach, obrazach, starych fotosach, albumach, muzyce, w innych ludziach, w internecie.
3.     Nie podążaj ślepo za trendami, znajdź swój własny styl, niech stanie się twoim znakiem rozpoznawczym.
4.     Miksuj nowe ze starym, nie ograniczaj się do tego, co jest w sklepach, przeszukuj pchle targi, secondhandy, odwiedzaj concept store'y, promuj nieznanych projektantów, może dzięki tobie dowie się o nich więcej osób.
5.     Niech moda będzie Twoją pasją, nie rób niczego na siłę.
6.     Załóż swojego bloga i dziel się z innymi swoimi stylizacjami, to prosta droga do tego, by stać się rozpoznawalną w świecie mody.

Dagmara Łacny "