sobota, 3 grudnia 2011

Moje gorące adresy :)

Wiemy już, że to żaden wstyd kupować ciuchy „z drugiej ręki”. Niestety, rosnąca popularność secondo handów sprawiła, że ceny są w nich coraz wyższe. Zwłaszcza w nowo powstałych, które inwestują w uatrakcyjnienie wnętrza. Koszty remontu muszą się przecież zwrócić. Również dobra lokalizacja kosztuje, gdyż czynsz w centrum jest wysoki.
Najlepiej zaglądajcie do wszystkich ciuchlandów, które napotkacie. Niejednokrotnie. Wtedy wyrobicie sobie zdanie. Dowiecie się jaki mają asortyment, jakie ceny w dniu dostawy itd.
Podzielę się kilkoma moimi sprawdzonymi adresami.

W mojej okolicy jest kilka secondo handów, do których chętnie zaglądam:
1.  Dukat, ul. Łączna. Dawniej w tym miejscu znajdował się sklep ze sprzętem AGD. Obecnie jest to jeden z sieci łódzkich secondo handów. Sklep podzielony jest na dwie strefy, tzw. „hale” i „butik”. Na hali są rzecz po ok. 2 zł. Również zasłony, firany, poszewki na poduszki itp. Butik, to rzeczy wycenione (ceny od 4 zł wzwyż). Kupiłam tu wiele sztuk odzieży, a także szale, paski, poduszkę (koty na niej śpią :)) oraz dwie cudowne kurtki.  
Wnętrze dość surowe, ale przestronne.

2.     Drugi sklep znajduje się przy ul. Rzgowskiej, obok stacji benzynowej. Zawsze jest tam zimno :) Kupuję tu głównie poszewki na poduszki, ale pewnego razu wypatrzyłam szlafrok, w 100% jedwabny z Chin (to jedna z tych rzeczy, na których napis Made In China jest wręcz pożądany). Mam stąd kilka prawdziwych perełek. Większość rzeczy jest tutaj na wagę. Cena zależy od dnia (w środy jest dostawa i wtedy jest wyższa). Pomieszczenie jest małe. Klientkami są zwykle starsze panie. Ale panuje tu miła atmosfera (pani sprzedawczyni jest sympatyczna).

3.   Kolejny sklep (KAY) znajduje się również przy Rzgowskiej (róg z Łukasińskiego), przy dawnym Lajkoniku. Tylko rzeczy wycenione. Mają również biżuterię. Ubrania powieszone są według kategorii (co pozwala od razu przejść do szperania w tym, co nas akurat interesuje). Trudno trafić mniejsze rozmiary (46 to tutaj norma), ale ciuszki są w świetnym stanie. Są również buty i torebki, a także zabawki. Wnętrze ładne, odnowione.

4.   Kiedy wyjdziemy z Kay i przejdziemy na drugą stronę tuż obok cukierni Dyjo (ilekroć tamtędy przechodzę zabawiam się wymawianiem tej nazwy w różnych językach, Dajdżo- z ang., Dyho- z hiszp. itd.) znajdziemy kolejny sklepik. Zimą ogrzewany kiepskim piecykiem, z dzwonkiem przy drzwiach. Ubrania są powieszone według kolorów.  Są również tekstylia domowe, ale również paski, apaszki, szale, zabawki i biżuteria się trafia. Towar na wagę, cena zmienia się w ciągu tygodnia. Wnętrze jest niewielkie, ale można się tutaj dość swobodnie poruszać.



Jeśli mam ochotę na nieco dłuższy spacer (lub wsiądę w bezpłatny autobus) udaję się na łowy nieco dalej.
5.  Dukat, ul Tatrzańska, budynki DH Pionier. Mają tutaj naprawdę malutkie wnętrze i zwykle tłum ludzi (matki z wózkami i pielgrzymki emerytek), ale to właśnie tu kupiłam dwie genialne (w tym jedną naprawdę unikatową, firmy Levis) koszulki. Widziałam też włóczkę, ale trzeba sprawdzać. Są również buty i maskotki. Schemat ten sam co w innych sklep sieci: hala po 2,50 zł i butik, który jest wyceniany.


6.     Dukat, ul. Felińskiego. To mimo wszystko mój ulubiony sklep tej sieci, może dlatego, że pierwszy, który odwiedziłam. Ostatnio wyremontowano wnętrze. Jest dość duże. Ubrania wiszą według typów (spódnice, spodnie, swetry, sukienki, itd.). Można tutaj znaleźć prawdziwe skarby. Ostatnio kupiłam kapelusz z piórkiem za 3 zł. Idealnie pasuje do trendów, które dominują obecnie w Japonii (wkrótce artykuł o najgorętszych trendach w japońskich magazynach modowych).


Następnym razem opiszę swoje ulubione sklepy w centrum. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz