Pod koniec września na stronie Top Shop (jestem wielką fanką tej marki) ukazał się ciekawy artykuł. Jego bohaterka,pisarka Indigo Clarke opowiada o swojej miłości do stylu vintage oraz o kupowaniu w ciuchlandach, pchlich targach a także o swoim stylu.
Oto moje tłumaczenie.
" 28 września 2011
(...)Jak wysłużona książka w miękkiej okładce, każdy z moich ulubionych vintage’owych ciuchów ma swoją historię. Kiedy byłam nastolatką dorastającą w Sydney myślałam, że mój „vintage’owy” look jest fazą, z której w końcu wyrosnę. Cóż, może zwyczajnie nigdy nie dorosłam, bo jedną z moich ulubionych rozrywek wciąż jest buszowanie po pchlich targach i Charity Shop’ach. Tu, w Nowym Jorku, kocham Brooklyn Flea (pchli targ) w soboty w Fort Greene, i wciąż kocham zbaczać z trasy by z ekstazą przetrząsać ciuchlandy w małych miasteczkach oraz kościelne wyprzedaże.
Nie tylko ja. Większość ludzi, których znam kocha buszowanie po second handach. W rzeczywistości dwie uwielbiane przeze mnie londyńskie damy, moje przyjaciółki: Violaine Bernard, dyrektorka działu mody w magazynie Velour i Jaja Hargraves AKA bloggerka July Stars (obie modne i wspaniałe przesiedlone francuski) podzielają tę zdrową obsesję. Violaine mówi, że kocha vintage, ponieważ daje jej szansę na zdobycie własnych, jedynych w swoim rodzaju rzeczy o wyjątkowym znaczeniu historycznym: "to coś, czego żaden projektant, nie ważne jak pożądany, nie może zaoferować!" Niezwykle stylowa bloggerka Jaja powiedziała mi, że kocha kupować vintage online, i że przeżyła "prawdziwą vintage rewolucję", kiedy odkryła sklep American Archives w serwisie eBay: „To był kluczowy moment. Zawsze obiecywałam sobie, że nikomu nie wyjawię jego nazwy, jakbym chciała zachować ją w tajemnicy... Teraz jest już za późno!"
Jak dla mnie, gdy byłam nastolatką, z krótko przyciętymi ogniście rudymi włosami, nosiłam mundurek złożony z ortopedycznych butów i spódniczek mini. Nie chciałam wyglądać jak ktokolwiek inny, a przełożyło się to na noszenie rożnych elementów, każdy z innej parafii: jak np. limetkowo-zielony płaszcz zimowy o linii shearling z lat 70-tych (był to płaszcz w dziecięcym rozmiarze, który znalazłam podczas wagarów, na które udałyśmy się do sklepu z dwójką moich najlepszych przyjaciół) i fioletowo-różowa halka, barwiona poprzez zawiązanie na niej supłów. Brzmi przerażająco, wiem - ale dajcie spokój, to były lata 90-te!
Wkraczając we wczesne lata 2000 byłam w postpunkowo-cyberskaterskiej fazie, znanej również jako okres "co, do cholery, ja sobie myślałam?". W wieku 24 lat porzuciłam rudości, przeszłam na stronę natury– zapuściłam długie, ciemne loki z kudłatą grzywką, i tak wyglądam do chwili obecnej. Wraz z przyjęciem bardziej normalnego wyglądu, nastała nienormalna obsesja na białe koronkowe i szydełkowe sukienki i topy Victoriana - które mogą mieć źródło w moje miłości do eterycznego filmu Petera Weira, „Piknik pod Wiszącą Skałą” – to jest look, do którego nadal dążę. Obecnie posiadam co najmniej 10 sukienek o takim kroju, vintage i nowych, i wciąż poszukuję kolejnych. Nazwijcie to obsesją, ale skoro to miłość, to czemu mam z nią walczyć? W tym samym czasie, około 24 roku życia, zaczęłam naprawdę zbierać sukienki. A kiedy już zachorowałam na sukienki, nie było odwrotu.
Kiedy przeniosłam się do Londynu mając 25 lat, moje marzenie o szafie składającej się wyłącznie z mini-sukienkek z lat 60. i 70. stało się rzeczywistością. Zakupy vintage w Londynie są niesamowite, a nawet nowe projekty często mają klimat lat 60-tych w naprawdę dobrym guście. Londyn jest w końcu prawdziwym domem super-mini dzięki niesamowitej Mary Quant.
Po spędzeniu w Londynie czterech lat, przeprowadziłam się do Nowego Jorku, gdzie niewątpliwie przeszłam ewolucję stylu. Po raz pierwszy od lat, zaczęłam tworzyć konkretne zestawy, włączając w to urocze torebki, nawet kapelusze - zamiast opierać się na pojedynczym elemencie (sukience!), by stworzyć mój strój. Mieszam również bardziej niż kiedykolwiek vintage’owe elementy z ulubionymi nowościami: jak krótka skórzana motocyklowa kurtka z TopShop’a, która pasuje do wszystkiego. W każdym mieście, w którym mieszkałam- Sydney, Londynie, a teraz Nowym Jorku - zaszła subtelna zmiana mojego stylu. Ale, niezależnie od tego jak zmieni się mój styl, moi ulubieni secondhand’owi przyjaciele są ze mną na długie włóczęgi.
[Porady personal shopperów]
Aby pomóc Ci znaleźć doskonałe vintage’owe sztuki, zapytaliśmy naszych osobistych Shopperów o ich chiuchlandowe rady:
1) Miej oko na vintage’owe jedwabne szale - mogą służyć jako niesamowite opaski!
2) Ciuchlandy i Charity Shops to niesamowite kopalnie skarbów. Szukaj starej biżuterii, pasków i jedynych w swoim rodzaju akcesoriów.
3) Wybieraj męskie drukowane t-shirt’y, i przerabiaj poprzez obcięcie rękawów i przycięcie by zrobić z nich kamizelki. Nie bój się używać nożyczek na swoich zdobyczach. Znalazłaś wspaniałą sukienkę, ale jest zbyt długa? Można zawsze skrócić ją do mini.
4) Weekend na wsi? Nie zapomnij zajrzeć do lokalnych secondhandów i targów staroci. Najbardziej prowincjonalne miasteczka mają najlepsze ciuchlandy!
(...)"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz