piątek, 29 lipca 2016

Maseczka Peel-Off Initiale - opinia

Dzisiaj testowałam maseczkę INITIALE Odżywcza pielęgnacja Maksa Peel-Off.

Cena: 2,49 PLN



Opakowanie: Całkiem eleganckie, tekturowe pudełko a w środku gładka srebrna saszetka z sypką maseczką. Według informacji z opakowania zawartość powinna wystarczyć na jedną aplikację, ale dla mnie było to stanowczo za dużo i musiałam część rozrobionej maseczki wyrzucić. Następnym razem użyję połowy, a saszetkę zakleję i wykorzystam na drugą aplikację.

Co obiecuje producent? 
Opakowanie głosi, że: tonizuje, uelastycznia, wzmacnia skórę.

Wrażenia:
Aplikacja (jak na mój gust) dość nietypowa. Maseczka jest sypka i trzeba dodać do niej wody i wymieszać, następnie nakładamy ją na twarz. Warstwa powinna mieć co najmniej 1 mm grubości, ale nie przesadzajmy, jeśli będzie za gruba nie będzie się trzymała skóry i zacznie odpadać!
Kosmetyk ma kolor różowy, konsystencję budyniu i dość przyjemny zapach (jakby owocowy, ale powonienie top nie jest mój główny zmysł). Łatwo się usuwa z twarzy (w końcu peel-off), resztki łatwo usunąć (można samą wodą, ja dodatkowo użyłam emulsji do mycia twarzy).
Po zdjęciu maseczki skóra jest bardzo gładka, pory mniej widoczne, twarz nabiera ładnego, zdrowego blasku.

Ocena:
W skali od 1-5 daję 4,5 (ze względu na niejasne instrukcje i zbyt dużą ilość w saszetce, przez co zmarnowałam sporo dobrego kosmetyku). 
Maseczkę kupiłam w Lidlu i na pewno będę na nią polować. Cena bardzo przystępna, efekt natychmiastowy.   

poniedziałek, 7 marca 2016

Nowa, lepsza Ja na wiosnę

Okres wzmożonych działań na rzecz realizacji postanowień noworocznych został zakończony. Okresowa depresja związana z brakiem postępów również. Czas na okres "schudnę do lata".
Mimo iż w ubiegłym roku udało mi się bez (nadludzkiego) wysiłku stracić 5 kilo to chciałabym jeszcze trochę zgubić. Po świętach trudno się wziąć do roboty. Ściągnęłam więc na telefon aplikację, która ma mi w łatwy sposób, bez liczenia kalorii o katorżniczych ćwiczeń pomóc schudnąć. Na zawsze. Chodzi o wypracowanie zdrowych nawyków. Stosuję się do ich zaleceń od tygodnia, ale jestem nieco rozczarowana. Wiele z zasad zdrowego trybu życia stosuję od lat, a mimo to wciąż odchudzam się na nowo! 
Diabeł jednak tkwi w tym, aby nie oszukiwać samej siebie. I nie mówię tu o wmawianiu sobie, że drożdżówka to zamiennik bułki grahamki (na szczęście dla mnie uwielbiam grahamki) tylko na przykład dowodzeniu sobie, że pomidor na kanapce liczy się jako porcja warzyw, wchodzenie po schodach jako zaliczona dawka ruchu w  ciągu dnia i inne podobne wymówki. W końcu liczy się konsekwencja. 

poniedziałek, 8 lutego 2016

Co warto kupić: L'Oreal Paris, Skin Perfection, BB krem, 5w1, cera jasna

Kosmetyki L'Oreal znajdują się w przedziale cenowym, który mogę określić jako: "za wysokie progi". Ale Nowy Rok, nowa Ja - postanowiłam w siebie zainwestować. Oczywiście, aktualna promocja na produkty z interesującej mnie linii nie pozostaje bez znaczenia.
Krem BB zamówiłam w Strefie Urody, serum i krem udoskonalający w Drogerii Natura (pisałam o swoich przygodach ze sklepem TU), efekt tego jest taki, że od miesiąca testuję sam krem BB.

Początek stycznia był dość mroźny, co odbija się na mojej cerze - twarz jest cała zaczerwieniona. I z tego typu zaczerwienieniami krem sobie nie radzi. Żaden to problem bo mam bazę korygującą specjalnie dla tego typu problemów. Kiedy tylko zrobiło się cieplej i przestałam wyglądać jak jabłko na jesieni mogłam naprawdę przekonać się o możliwościach kremu. 
Po nałożeniu staje się niewidoczny. Dzięki temu uzyskujemy efekt bardzo naturalnego wyglądu i jednocześnie wyrównanego kolorytu skóry. Jest lekki i łatwo się nakłada. A ponadto nie trzeba stosować dużo kosmetyku, dlatego liczę, że starczy mi na długo.
Jest to świetny kosmetyk na codzień. Ja używam go przed wyjściem do pracy (szybka aplikacja, dobre krycie, bez efektu maski). I na pewno sprawdzi się wiosną i latem, kiedy mniej znaczy lepiej. Niewątpliwie sięgnę po ten krem jeszcze nie jeden raz. 

niedziela, 7 lutego 2016

Co warto kupić: Głęboko oczyszczające plastry na nos - dermo pHarma

Te małe, irytujące ciemne punkciki na nosie! Jak się ich pozbyć!? Poza amputacją nosa istnieje podobno kilka sposobów, również domowych. Moja siostra właśnie takie preferuje - okład z surowego żółtka, a na to papier toaletowy. Efekty są dobre, ale jak dla mnie to trochę marnowanie jedzenia, stąd moje obiekcje co do tej metody.
Podczas mojej ostatniej wizyty w Rossmanie wypatrzyłam plastry głęboko oczyszczające na nos. W opakowaniu dwie sztuki. Cena dość przystępna, ok. 6-7 PLN.

Moja pierwsza reakcja podczas aplikacji? Okropny zapach! Naprawdę mało zachęcający. Ale w ciągu 15 minut można się przyzwyczaić i już nie drażni jak na początku.
Efekt? Widoczny. Choć mam wrażenie, że przydałyby mi się dwie aplikacje w tygodniu przez jakiś czas, żebym była naprawdę zachwycona działaniem. Chodzi mi o to, że na plastrze było naprawdę mnóstwo syfu, a mimo to wciąż widzę na swoim nosie ciemne punkciki (chociaż mniej). Z drugiej strony mam wrażenie (zwłaszcza dotykając nosa) jakby faktycznie skóra była znacznie wygładzona i jakby wyczuwalnie czystsza.
Minusem jest to, że plaster zostawia na skórze ciemne ślady (do usunięcia mleczkiem do demakijażu).
Na pewno sięgnę po ten produkt ponownie. Przemawia za tym zarówno działanie, jak i cena.

czwartek, 4 lutego 2016

Co warto kupić: Paloma, Body SPA, Peeling do ciała z olejkiem arganowym

Peeling Palomy zamówiłam robiąc zakupy w internetowej drogerii Strefa Urody. To były większe zakupy i był mi potrzebny dobry peeling (nie solny, po podrażniają moją skórę).

Peeling ma bardzo przyjemny, subtelny zapach i lekką, kremową konsystencję. Obawiałam się, że z tego powodu (drobinki są mało wyczuwalne kiedy rozciera się produkt palcami) nie będzie spełniał swojego oczyszczającego zadania, na szczęście tak nie jest. Dodatkowo nie zostawia tłustego filmu na skórze (niektóre peelingi mają to do siebie, że zostawiają skórę lekko natłuszczoną i nie trzeba wtedy już nakładać innych kosmetyków, jednak nie zawsze jest to cecha pożądana). Jest też dość wydajny - po niemal 4 tygodniach (stosuję go 1-2 razy w tygodniu) pozostało mi jeszcze pół słoiczka (a mam do siebie to, że zazwyczaj używam więcej kosmetyku niż potrzeba).
Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu na chybił trafił i z pewnością zakupię ten produkt jeszcze raz.  

wtorek, 2 lutego 2016

Co warto kupić: Balsam do ciała Venus Use & Go

Z powodu (niewątpliwie) szkockich korzeni łatwiej mi zawsze zdecydować się na nowy produkt przeceniony, nawet o kilka groszy, niż znany i sprawdzony, ale droższy. Tym razem nie było inaczej. W Rossmanie promocja nowego balsamu firmy Venus w ...sprayu! No to biorę ażeby przetestować!


Opakowanie ładne, nawiązujące do pin up girls ale przecież nie to jest najważniejsze. Zdecydowałam się na nawilżający o zapachu wanilii i karmelu. Zapach dużo słodszy niż się spodziewałam. I to jak według mnie minus, bo w moim odczuciu jest trochę zbyt mdły. 
Co do samego użycia - nie wydaje mi się żeby pomysł balsamu w sprayu to był strzał w dziesiątkę. I tak trzeba go rozsmarować, bo inaczej w jednym miejscu jest go więcej, a w innym nie ma wcale. O dziwo można psikać pod różnym kątem i się nie zapycha, ale trudno to robić wysmarowanymi kremem rękami. Poza tym jest mało wydajny. Starczył mi ledwo na trzy tygodnie. A nie był używany przeze mnie codziennie! 
Podsumowując: nie zdecyduję się na ten produkt kolejny raz, bardziej odpowiadają mi widać balsamy w słoiczku.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Internetowy sklep Drogerie Natura - stanowczo odradzam

Swoją przygodę z Drogerią zaczęłam z powodu promocji na produkty L'oreal Skin Perfection (były aż o 2 PLN tańsze niż w innej drogerii internetowej, jak widać chciwość nie popłaca). Dodatkowo skusiła mnie obietnica darmowego odbioru osobistego w sklepie stacjonarnym. Zamówienie złożyłam 2 stycznia i od razu zapłaciłam. Problemy zaczęły się już przy rejestracji użytkownika sklepu internetowego. Nie dostałam na e-mail wiadomości z linkiem do potwierdzenia rejestracji.  Otrzymałam ją dopiero po wysłaniu dwóch zgłoszeń do BOK. Było to w poniedziałek, 4 stycznia.
W środę, 6-tego nieco zaniepokojona brakiem wiadomości że sklepu postanowiłam zalogować się na swoje konto w sklepie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy banner na stronie poinformował mnie, że że względu na inwentaryzację realizacja zamówień została wstrzymana do 10 stycznia! Korzystam dość często że sklepów internetowych, które  przyzwyczaiły mnie do informowania mailowo o każdej zmianie czy opóźnieniu w realizacji zamówienia, więc ten brak wiadomości od Drogerii był dla mnie czymś kompletnie niezrozumiałym, jednak jakiś to przełknęłam.
Moje zamówienie zmieniło status na "wysłane". Ponownie nie dowiedziałabym się o tym, gdyby nie logowanie na stronie sklepu.
W połowie kolejnego tygodnia, to jest 14 stycznia widząc, że po wysłaniu status zamówienia się nie zmienia wysłała kolejne (już trzecie!) zgłoszenie. Tego samego jeszcze dnia dostałam odpowiedź, że moje zamówienie czeka na odbiór w sklepie stacjonarnym. Zadowolona, następnego dnia po drodze z pracy wstąpiłam do wskazanej przy składaniu zamówienia galerii handlowej tylko po to by dowiedzieć się, że sklep stacjonarny Drogerii Natura w tej lokalizacji został zamknięty! WTF!? 
Wysłałam kolejne zgłoszenie, już czwarte w sprawie dwóch kremów i czekam na odpowiedź sklepu.



Edit 28-01-2016: W dalszym ciągu odpowiedzi brak. Sklep w żaden sposób nie ustosunkował się do moich zgłoszeń, jak i również prośby o zwrot pieniędzy jeśli nie potrafią zrealizować zamówienia. Cisza. Tym bardziej odradzam zakupy w Drogeriach Natura.


Edit 02-02-2016: Po moich licznych interwencjach na facebookowym fanpage'u Drogerii Natura 29 stycznia otrzymałam wiadomość z BOK, w której poproszono mnie o adres dla dostarczenia zamówienia. Zostało mi doręczone 2 lutego - miesiąc po złożeniu zamówienia. 
Jedyne przeprosiny oraz słowa wyjaśnienia, to te, które otrzymałam w prywatnej wiadomości od obsługi fanpage'a. Nic takiego natomiast nie pojawiło się ze strony Biura Obsługi Klienta sklepu internetowego, który to tak naprawdę popełnił błąd. Obsługa klienta na bardzo niskim poziomie, nie próbowano nawet załagodzić sytuacji, nie zaproponowano mi żadnego rozwiązania. Gdybym nie umieszczała postów na FB, to pewnie w ogóle nie otrzymałabym zamówionych produktów. Niesmak pozostanie.

piątek, 1 marca 2013

Co warto kupić: Supergładka cera - przedwiosenny przegląd kosmetyków

Podczas moich ostatnich zakupów w Rossmannie postanowiłam trochę zaszaleć z kosmetykami. Oprócz tych, których używam stale od kilku już lat (są sprawdzone i odpowiadają moim potrzebom) czyli podkładu Miss Sporty So Matte oraz korektora rozświetlającego Lovely Magic Pen wrzuciłam jeszcze do koszyka Wibo Primer Base –bazę silikonową pod makijaż, korektor Wibo 4w1 oraz tusz dp rzęs Miss Sporty Studio Lash Incredible.

Wypróbowałam te nowe nabytki od razu po powrocie do domu.

Baza silikonowa to mała, niepozorna tubka jakby wypełniona samym powietrzem. Kosmetyk jest przezroczysty i właściwie po nałożeniu na twarz wcale go nie widać. Dopiero po wklepaniu w skórę korektora i podkładu można zauważyć różnicę. Skóra staje się gładsza, bardziej ściągnięta, co zresztą ułatwia nakładanie pozostałych kosmetyków.

Najbardziej magiczny okazał się korektor 4w1. Za jego pomocą pozbędziemy się cieni pod oczami, zaczerwienień, wyprysków i przebarwień oraz wymodelujemy owal twarzy. Wcześniej stosowałam rozświetlający korektor pod oczy, ale efekt nigdy nie był tak spektakularny! (Mimo wyraźnej różnicy przed i po użyciu)

Efekt końcowy (już po nałożeniu podkładu Miss Sporty) był niesamowity! Nie mogłam się napatrzeć  na swoje odbicie w lustrze! Cera była rozjaśniona, jednolita i gładka. Dzięki zastosowaniu korektora maskującego cienie pod oczami spojrzenie stało się bardziej wyraziste, oczy wydawały się większe.
Jestem natomiast rozczarowana tuszem do rzęs. Moim zdaniem nowatorska szczoteczka, która ma wydłużać oraz podkręcać rzęsy utrudnia nakładanie i nie spełnia swojej roli, a efekt nie różni się od działania pierwszego lepszego tuszu. Poprzednia maskara, którą testowałam była znacznie lepsza (Miss Sporty Pump Up Booster).

Ceny kupionych przeze mnie kosmetyków są naprawdę przystępne:

  • Maskara Miss Sporty Studio Lash Incredible 12,99 pln
  •    Wibo Primer Base - baza silikonowa 14,99 pln
  •     Wibo korektor 4w1 12,99

wtorek, 31 lipca 2012

Co warto kupić... Kompleksowy krem BB efekt BABY FACE Eveline


Ostatnio często widuję w TV reklamę nowego kremu Garnier BB. Od razu pomyślałam, że to coś dla mnie (odkąd odkryłam kremy tonujące mam na ich punkcie absolutnego bzika). Ale przecież nie kupię kremu od Garniera, bo firma jest „zła”. W dodatku droga (jak dla mnie).
Na szczęście udało mi się znaleźć tani, Polski i etyczny zamiennik. Krem BB Eveline. Na razie muszę powiedzieć, że krem spełnia moje oczekiwania w 100%: rozświetla i wyrównuje koloryt, tak jak obiecują na etykiecie. Mam wiecznie zaczerwienione policzki, ale kiedy smaruję twarz tym kremem mój problem znika.
Dostępny jest w dwóch kolorach: dal cery jasnej i śniadej.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Etyczna kosmetyczka


Jakiś czas temu trafiłam w sieci na artykuł poświęcony testom na zwierzętach. Przeżyłam szok! Nie zdawałam sobie dotąd sprawy jak wiele różnych produktów testuje się na żywych istotach. Do artykułu dołączone były listy firm, które takie testy przeprowadzają oraz tych działających etycznie. Postanowiłam, że od tej pory używać będę tylko towarów tych „dobrych” marek. Cieszę się, że wśród nich znajduje się wiele polskich firm (na czarnej liście znalazły się chyba tylko SORAYA i AA). Obiecałam sobie więc, że postaram się by moje kosmetyki były nie tylko „etyczne”, ale również polskie. Wydaje mi się, że powinniśmy wspierać rodzinną gospodarkę, a nie nabijać portfele wielkim koncernom. Tym bardziej, że nasze kosmetyki są oczywiście tańsze, ale przez to wcale w niczym nie ustępują  tym markowym.
Ja na przykład już od lat używam wyłącznie farby do włosów Delia. Najpierw skłoniła mnie do tego cena (mam długie włosy, więc muszę kupować dwa opakowania), a po pierwszym użyciu również bardzo zadowalający efekt.
Uwielbiam też Dax Cosmetics. Ich peeling drobno ziarnisty Perfecta znajduje się na mojej liście rzeczy, bez których nie potrafię się obejść.
Bardzo chwalę sobie również kosmetyki kolorowe Wibo. A także ich tusze do rzęs, korektory i linie do pielęgnacji paznokci.
Teraz bardziej świadomie robię zakupy. Oczywiście niektóre przyzwyczajenia trzeba było zmienić. Najtrudniej było ze środkami czystości. Wymagało to dokładnego researchu, bo w marketach królują marki podlegające chciwym, nieetycznym koncernom. W ten oto sposób w mojej łazience Persil został zastąpiony przez proszek E, Sidolux zajął miejsce Ajaxu, Kret zmienił Domestosa, a w kuchni Fairy zastąpił Ludwik.
W ten sposób my, konsumenci możemy również wyrazić swój sprzeciw dla praktyk, takich jak testy na zwierzętach. Nie tylko marsze, pikiety, petycje i przykuwanie się łańcuchami do drzew, ale przede wszystkim świadome zakupy. To, co wkładamy do sklepowego wózka ma znaczenie nie tylko dla nas samych, ale również i dla środowiska, w którym żyjemy. Tego typu protest wymaga trochę pracy (trzeba czytać etykiety, szukać informacji w Internecie na temat danej marki), ale również w ten sposób mamy wpływ na działania koncernów. W ten sposób przekazujemy producentom komunikat. Bo przecież zgdonie z prawami rynku, nikt nie będzie produkował czegoś, co nie znika z półek.

*Na stronach PETA oraz Greenpeace opublikowane są listy firm testujących na zwierzętach oraz tych "czystych". Niestety nie ma tam Polskich firm. Jednak można łatwo znaleźć publikacje zawierające zestawienia zawierające rodzime firmy na stronie wizaz.pl oraz szukając w Google.


** Przydatny link http://www.wegetarianie.pl/htmlp-9.html

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Kiermasz "Robi się w Łodzi" Piotrkowska Off - Będę!!!

Będę miała stoisko na kiermaszu (myślę, że część łodzian zna). Tutaj strona http://robisiewlodzi.blogspot.com/ oraz facebookowy fanpage https://www.facebook.com/robisiewlodzi
Serdecznie zapraszam!!!

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Tartoletki z cukinią

Dziś zapraszam do spróbowania pysznych tartoletek z cukinią. Wyśmienite na kolacje :)

Czas przygotowania: 45 min.
Przy 8 porcjach zawiera: ok. 113 kcal; 
białko: 6g; 
Tłuszcz: 5g; 
Węglowodany: 10g

Składniki:
- 50g chudego twarogu
- sól
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 100 g mąki pszennej
- 2 małe cukinie
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- pieprz czarny
- 2 ząbki czosnku
- 1 sztuka sera bałkańskiego (o oryginalnym przepisie była mozzarella, ale wypróbowałam obie wersję i wolę ser typu bałkańskiego, albo fetę)
- mąka do posypania
- pietruszka do ozdoby

Sposób przygotowania:
  1. Z twarogu, ¼ łyżki soli, oliwy z oliwek, mąki, proszku do pieczenia i około 3 łyżek wody zagnieść gładkie ciasto. Uformować kulę, owinąć folią spożywczą i odstawić na bok.
  2. Cukinie umyć, osuszyć, pokroić na cienkie plastry i blanszować 2 minuty w gotującej, słonej wodzie. Następnie odcedzić, zahartować zimną wodą, po czym dokładnie odsączyć.
  3. Czosnek obrać, wycisnąć przez praskę. Plastry cukinii przyprawić czosnkiem i pieprzem.
  4. Ser odsączyć, pokroić na plasterki.
  5. Ciasto posypać mąką i rozwałkować na grubość ok. 0,5cm. Wyciąć z niego krążki (można do tego użyć miseczki).
  6. Na środku każdego placka ułożyć ser, posypać pieprzem.
  7. Plastry cukinii ułożyć na cieście formując okrąg. Posypać przyprawami. Brzegi ciasta zawinąć do środka.
  8. Piec około 15 minut w piekarniku rozgrzanym do 200°C.
  9. Gotowe tartoletki wyjąć z piekarnika, chwilę ostudzić, udekorować pietruszką. Podawać na ciepło.
ss

czwartek, 22 marca 2012

Sezon na: "muszę schudnąć do wakacji"

Czy to również Wasz sezon (klik)? Bo ja znam to z autopsji.
Kiedy próbuję się wcisnąć w spodnie sprzed kilku sezonów najbardziej wkurza mnie fakt, że bez wysiłku wróciłam do "starej wagi", ale nie potrafię się choć trochę wysilić by do niej nie wracać.
Skąd brałam determinację by wstawać o 7:00 rano i przez półtorej godziny ćwiczyć? Jak mogłam odmawiać sobie tylu rzeczy?
Fakt, jest trudno, zwłaszcza na początku. Potem człowiek się przyzwyczaja, ale jeśli- tak jak ja- odpuści sobie totalnie na dłuższą chwilę- to powrót będzie bolesny. Bo przecież brak czasu jest tylko kiepską wymówką. Półgodziny ćwiczeń można spokojnie wykroić w napiętym grafiku (ile czasu spędzasz dziennie gapiąc się bezsensu w telewizor, nawet nie oglądając niczego tylko patrząc i podgryzając chipsy?).
Naprawdę warto poświęcić trochę czasu na gimnastykę. Nie tylko dla figury, ale przede wszystkim dla zdrowia i samopoczucia. Teraz jestem zmęczona, senna i wszystko mnie boli (zwłaszcza plecy i kolana). A kiedy się "odchudzałam" byłam pełna energii, moje ciało było bardziej elastyczne i nic mnie nie bolało.
Człowiek nie został stworzony do siedzenia. Musimy się ruszać. I odżywiać z rozsądkiem. Dla mnie to nie trudne, bo nie przepadam za tradycyjną kuchnią polską (tłustą, mało wyrazistą w smaku, pełną mięsa i zasmażek). Lubię potrawy śródziemnomorskie i eksperymenty.
Więc zamiast wydawać grube pieniądze na cudowne kapsułki z apteki, które przyspieszają spalanie tłuszczu, wzmacniają mięśnie (zastanawiam się jakim cudem?), redukują uczucie głodu i mają niewiadome skutki uboczne, kupcie sobie siatkę świeżych warzyw lub owoców, wybierzcie na spacer i - przede wszystkim- cieszcie się życiem.
No i wyrzućcie wagę przez okno- poprawa nastroju gwarantowana ;-)

wtorek, 6 marca 2012

"Dream High"- koreańska drama, która wciąga

Tak naprawdę to nie lubię dram. Zwłaszcza koreańskich. Nawet japońskie byłam w stanie przeżyć tylko ze względu na Kazukiego Kitamurę. A koreańskie zawsze wydawały mi się mocniej przerysowane od brazylijskich tasiemców i bardziej kiczowate od sagi "Zmierzch".


Przyznam jednak, że "Dream High" naprawdę mnie wciągnęło.  


Postanowiłam obejrzeć tę dramę ze względu na obsadę oraz po zobaczeniu kilku filmów zamieszczonych na YouTube, zawierających dość ciekawe występy "uczniów" Kirin Art School.


Prawda, że fabuła jest w dużym stopniu przewidywalna, ale cóż, taki format. Mimo to wciąż potrafi zaintrygować, a ja po 5 odcinkach wciąż czuję niedosyt i nie mogę doczekać się jutra by zobaczyć kolejne (postanowiłam oglądać tylko dwa epizody dziennie). Jest tu trochę małych dramatów (ale większych niż może mieć przeciętny licealista), romanse i humor. Obsada również daje radę - biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że w Azji (i nie tylko) aktorstwo telewizyjne różni się od kinowego.


Najważniejsze jednak, że drama jest inspirująca. Uczy, że jeśli czegoś się naprawdę chce, to przede wszystkim trzeba ciężko pracować i nie poddawać się nawet, kiedy wszystko sprzysięga się przeciw nam, bo tylko Ci, którzy są naprawdę zdeterminowani, którzy walczą do końca mogą zajść naprawdę wysoko.